sobota, 30 marca 2013

Premiera drugiego rozdziału

Zaplanowana jest ostatecznie na 15.05.2013r. o godzinie 20. NA blogu dostępny będzie cały drugi rozdział - także serdecznie zapraszam, postaram się raz na kilka dni wrzucić jakiś fragment :)


Także warto zaglądać :)

A Jeśli wam się opowiadanie podoba - to zapraszam również na drugi blog: http://zagubionavanessa.blogspot.com/

Jest to zupełnie inna tematyka, inny styl... ale to pozostawiam wam do oceny :)


Z poważaniem

Tomasz Paluchowski

Apostoł Zła

piątek, 1 lutego 2013

Apostoł Zła: rozdział I: "Wprowadzenie w krainę mroku". - premiera.



Apostoł Zła - J. C.
Rozdział I: "Wprowadzenie w krainę mroku".

Był to chłodny jesienny poranek, na komisariacie nagle rozległ się dźwięk telefonu, dyżurny złapał za słuchawkę. Zdążył się przedstawić, nagle w telefonie usłyszał tylko: "Ul. Jerozolimska 3/6 - doszło do tragedii, przyślijcie pogotowie, policje..." po tej wiadomości było słychać jedynie trzaśnięcie słuchawką.
Dyżurny wysłał pod wskazany adres kontrolnie radiowóz, po kwadransie usłyszał w radiu - potrzebujemy wsparcia, karetka, a raczej chłopaki z sekcji kryminalnej, i "trupiarka", tu faktycznie doszło do tragedii. Sytuacja przypomina scenę z filmu...
Po kilku minutach wkroczyli do mieszkania, na zewnątrz roiło się od policjantów w mundurach, taśmą z napisem: "policja" oklejono przejście na klatce schodowej - prowadzące do drzwi mieszkania nr 6. Ku oczom komisarzy Burzyńskiego i Łuski ukazał się okropny widok, martwego mężczyzny, przybitego do krzyża (oparty o ścianę). Miał on chyba symbolizować Jezusa? Trudno było myśleć inaczej, a na ścianie tuż obok krzyża widniał napis: "PAN chce waszego cierpienia, a ja mu je dam!".
To już trzecie tego typu zabójstwo zaznaczył komisarz Łuska.
No to już mamy seryjnego mordercę z oznakami satanizmu? Dodał kom. Burzyński.
Spojrzeli po sobie - wiedzieli co to oznacza jak wiadomość uleci do prasy i innych mediów. Będzie panował strach i wielkie przerażenie, starali się temu zapobiec.

W mediach następnego ranka już o tym pisano (ktoś z policji najwidoczniej puścił wiadomość do dziennikarzy). "Seryjny morderca grasuje", "Psychopata z Biblią" - takie tytuły widniały na pierwszych stronach wszystkich dzienników. Media rozpisywały się na temat tych zbrodni, jedni nazywali go "synem szatana", inni zaś: "mesjaszem", "apostołem". I tak któryś z dzienników opisał całą sprawę na pierwszej stronie - nazywając seryjnego mordercę "Apostołem zła".

Minęło kilka dni, jednak nadal nic nie wskórano w sprawie "Apostoła". Nikt go nie widział, więc ciężko było ustalić cokolwiek na jego temat. Odciski pobrane z miejsc zbrodni - nic nie wskazały. Stworzono portret psychologiczny, ale to też nic nie dało. Mijały kolejne dni, a media robiły większy szum, po kilku tygodniach sprawa ucichła. Spodziewano się, albo kolejnego ataku z jego strony, albo całkowitego spokoju. Komisarze Burzyński i Łuska - pracowali nad tą sprawą, gdy nagle zadzwonił telefon przy biurku tego pierwszego. Podniósł słuchawkę i usłyszał: "nie zadawaj pytań, zanotuj adres - ul. Szewca 10/6, znajdziesz tam coś co Cie zainteresuje" - zanim zdążył o coś zapytać, ktoś się rozłączył - zlecono próbę namierzenia numeru, ale komisarze nie mogli czekać na wyniki tego działania, natychmiast ruszyli pod wskazany adres.

Po wejściu do mieszkania komisarz Łuska nie był wstanie się opanować, i wyleciał na klatkę schodową zwymiotować. To co tam ujrzał - przebiło wcześniejsze miejsca zbrodni. Na ścianach krwi było tak dużo, że wskazywało to na mord więcej niż jednego człowieka. Jednak znaleziono tylko jedno ciało - ofiara była w pozycji klęczącej, ręce miała z tyłu związane, w miejscu gdzie powinna być głowa, nie było nic... głowa leżała na oknie, skierowana "przodem" ku ulicy. Obok leżał jakiś klucz, okazało się - że jest to klucz do szafy. Komisarz Burzyński złapał klucz i otworzył nim szafę, skąd wyleciało drugie ciało - a raczej to co z niego zostało. Poćwiartowane, części ciała wypadły osobno, ręce, tułów i głowa, która przetoczyła się przez pokój. Obaj komisarze spojrzeli na siebie z przerażeniem w oczach - to już była mocna przesada ze strony "Apostoła" tym razem zostawił coś więcej, niż tylko napis na  ścianie (głosił: nie potrafiliście ich skazać, więc ja wykonałem wyrok PANA"). Na biurku leżały zdjęcia obu ofiar, złapanych na gorącym uczynku, w momencie kiedy gwałcili kobietę. Po sprawdzeniu personaliów denatów, okazało się, że byli oni poszukiwani za gwałty.
Ledwie komisarze wrócili z miejsca zbrodni, a zostali wezwani przez przełożonego. Weszli do gabinetu dowódcy – Mansona (był to bardzo ostry i wymagający szef). Manson był tak wściekły, że aż kipiał ze złości. Zaczął krzyczeć: „co to kurwa ma być?! Tyle tygodni i nic nie ustaliliście?! A teraz jeszcze taki burdel nam zrobił! Macie 48h na znalezienie tego pojebańca i przyprowadzenie go do mnie! A teraz wynosić mi się z gabinetu!”. Obaj posłusznie wyszli, sprawa nie wyglądała dobrze, wręcz przeciwnie – w mieście grasował seryjny morderca, a nikt o nim nic nie wiedział – poza tym, że „lubował się w zabójstwach na tle religijnym”. Ale to wciąż było za mało by wytypować podejrzanego. Zaczęli wydzwaniać do swoich informatorów, czy ktoś coś na mieście działa, na kogo zlecenie ten psychopata pracuje itp. Ale po kilku godzinach nic nie uzyskali, żadnego tropu. Wściekli, że sprawa nie idzie w dobrym kierunku, nie mogli przestać o tym myśleć, obaj zadzwonili do swoich rodzin, że dziś nie wrócą na kolacje, bo mają sporo roboty…

A tymczasem po drugiej stronie miasta, powoli wchodził po schodach postawny mężczyzna. Z blizną na prawym policzku (zaczynała się nad okiem i kończyła w połowie policzka), jego włosy były w kolorze platyny, oczy miał specyficzne – wyglądały jak soczewki o kolorze ciemnej żółci), w jego spojrzeniu było coś co powodowało paraliż – chwilowy niedowład. W końcu dotarł do właściwych drzwi, otworzył zamek, po czym wszedł do mieszkania. Było skromne, ale on wcale nie wymagał luksusów, rzucił swój płaszcz na wielkie krzesło, po czym udał się do kuchni, wziął szklankę, z barka wyciągnął whisky, wlał pół szklanki, dolał coli i jednym chlustem – wypił całość. Zrobił drugi drink, ale tego już pił spokojniej, poszedł do salonu, rozsiadł się na sofie, włączył TV – akurat trafił na lokalne wiadomości, gdzie wspomniano o seryjnym mordercy, o tym, że teraz „ukarał dwóch gwałcicieli”. NA twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech, nagle zadzwonił telefon – nr ukryty, odebrał. Po drugiej stronie usłyszał: „Witaj. Serafin mówi, starsza Pani jest zadowolona. Wkrótce znajdziesz nowe informację, póki co wypocznij. Kolejne dni będą bardziej pracowite”.
Przywykł do tego typu rozmowy, dopił drinka, wstał i ruszył zrobić kolejnego… nazajutrz miał wolne, więc mógł troszkę się zrelaksować.

Na komisariacie wciąż dzwonił telefon – ludzie byli przerażeni, ciągle były doniesienia, że Apostołem jest ten czy ten sąsiad – w mieście plotki rozchodziły się szybciej niż mogło się wydawać. Policjanci – nie pamiętali kiedy mieli tyle roboty, ale nic dziwnego – gdzieś krążył skurwiel, który był nieobliczalny. I nikt nie wiedział jak on wygląda, bo każdy kto go widział – skończył źle. Manson – coraz bardziej wściekły chodził po swoim gabinecie, w końcu pojawili się komisarze Burzyński i Łuska. Mieli jakiś trop, ale nie chcieli na „hura działać”. Musieli szybko ale mądrze działać, by nie „spłoszyć podejrzanego”. Obmyślili plan działania i wyruszyli pod wskazany adres. Podjechali nieoznakowanym radiowozem pod blok, spojrzeli – dzielnica jedna z najbiedniejszych w mieście. Weszli do bramy nr 7. Minęli pierwsze piętro, potem drugie, w końcu dotarli na trzecie, zatrzymali się przy drzwiach nr 12. Zapukali raz, odczekali chwile, potem znów… mieli już pukać trzeci raz, jednak otworzyły się drzwi. W progu stanął mężczyzna, wysoki, postawny, ledwo przytomny (w końcu godzina była nieodpowiednia do wizyt – 5 na ranem), panowie się wylegitymowali i zapytali czy mogą wejść. Facet wpuścił ich bez słowa, po czym wszedł do kuchni zapraszając rozmówców. Przedstawili mu cel wizyty „szukamy mężczyzny podobnego do tego rysopisu” (Łuska wskazał rysopis), facet spojrzał i mówi: „no i w czym mógłbym pomóc?”. Obaj spojrzeli na niego jakby nie zrozumieli, po chwili Burzyński skwintował – podobny do Pana, chcielibyśmy porozmawiać na komendzie, Pan pozwoli z nami. Facet zdziwiony tylko kiwnął głową, pozwolili mu się ubrać po czym wyszli w trójkę z bloku i wsiedli do zaparkowanego pod blokiem samochodu. Po paru minutach byli na komendzie, zaczęli go przesłuchiwać – po drugiej stronie lustra stał dowódca – Manson, wraz z psychologiem i jeszcze jednym policjantem. Obserwowali „podejrzanego” i notowali jego zachowanie (psycholog i policjant), Manson tylko obserwował i analizował wypowiedzi mężczyzny. Przesłuchanie trwało kilka godzin, ale efekt był mizerny. Facet miał mocne alibi – na każdy dzień kiedy doszło do ataku Apostoła Zła. Manson wkurwiony, wezwał komisarzy do siebie, nakazał obserwację „podejrzanego”. Po czym rzucił kilka uwag pod nosem i kazał im wypieprzać z gabinetu. Facet opuścił komisariat i udał się prosto do domu.
Przez kilka dni kompletnie nic się nie wydarzyło, nadal nie wiadomo było czy „podejrzany” jest tym, kogo szukają czy nie. Mimo wszystko nadal go obserwowano, na wszelki wypadek. Po paru dniach w innym mieście doszło do tragedii. Znaleziono zwłoki mężczyzny, przykute do drzewa, facet był rozebrany do naga, w jego klatkę piersiową wbito wielki gwóźdź, na którym „zawieszono” kopertę z kilkoma zdjęciami i krótkim listem.
Komendant główny policji, nakazał utworzyć specjalny oddział, który będzie zajmował się tylko i wyłącznie sprawą Apostoła. W skład tego oddziału mieli wejść między innymi komisarze Łuska i Burzyński, dowódcą został Manson. Sprawa szybko nabierała tempa. Okazało się, że zdjęcia pozostawione przez Apostoła – pokazywały kim była ofiara. To jeden z groźniejszych pedofilów. Wprawdzie sąd go kiedyś skazał na wiezienie, ale po zdjęciach widać, że to niewiele dało. Znów robił „swoje”. List który znaleziono głosił: „nie utrudniajcie mi pracy, wykonuje to co wy zepsuliście, naprawiam błędy systemu. Obiecuje wam, że wielu takich jeszcze znajdziecie. A teraz strzeżcie się – nie wchodźcie mi w drogę, bo i was spotka przykra kara” – podpisane Apostoł Zła.
Pewność Apostoła była nieoceniona, zachowywał się jakby to było jego prawo. Nie liczył się z tym, że sam łamał prawo mordując innych ludzi. Policja oficjalnie wytoczyła mu wojnę! Chciano go za wszelką cenę zatrzymać. Choć każdy z policjantów wiedział, że odwala on świetną robotę – to mimo wszystko łamał prawo, a kto je łamie – musi odpowiedzieć za swoje zachowanie. Media aż huczały od plotek, od tej całej „afery”. Opinie były podzielone, nawet w którymś z dzienników, goście prowadzącego zastanawiali się, czy faktycznie to co robi Apostoł Zła – powinno być ścigane. Jedni byli za ukaraniem go, inni za pomocą mu w znalezieniu kolejnych sprawców.

Apostoł siedział w swoim mieszkaniu, oglądając dziennik nie wiedział, że sprawy tak się potoczą. Ale to musiało wyjść na jaw, ludzie teraz będą mu „dopingować”. Niestety – nie w tym sens. Ale trudno stało się. Rozmyślając o tym wszystkim, ledwie usłyszał dźwięk telefonu. Odebrał bez patrzenia kto dzwoni, jedynie usłyszał głos Serafina: „Cieszy nas stan rzeczy. Jesteś nam teraz niezmiernie potrzebny, przyjedź jutro do nas. Do Krakowa, tam dostaniesz szczegółowe informacje, poruszaj się pociągiem – samochód wzbudza za dużo uwagi. Pociąg „dobija do Krakowa o 7” – na dworcu będzie na Ciebie czekał nasz pośrednik – Dima”.
Apostoł: „ale jak go poznam?!”.
Serafin: „oto się nie martw. Dima wie kim jesteś jak wyglądasz. Także to on Cie rozpozna”. Do zobaczenia, ps. Śpiesz się – za trzy godziny masz pociąg…
Zdegustowany takim obrotem spraw, zaczął się nerwowo szykować do wyjazdu – nawet nie wiedział na jak długo jedzie. W końcu dotarł do dworca, w kasie szybko zakupił bilet i udał się na właściwy peron. Po paru minutach siedział już w przedziale. Jechała z nim tylko para zakochanych (młody chłopak z dziewczyną). Apostoł wiedział, że wzbudza lęk – szczególnie przez swój wygląd. Jego blizna na policzku, dziwne oczy… ludzie się go bali. Ale tak mu było wygodniej. Podróż przebiegła mu bez większych atrakcji. Obcy nawiązali z nim jakiś tam dialog, ale nic szczególnego.
Wysiadł na dworców centralnym w Krakowie… stanął koło terminala, po chwili poczuł, że ktoś mu się przygląda. Parę metrów od niego stał młody, wysoki mężczyzna, zbliżył się do Apostoła, podał mu rękę i powiedział: „Dima jestem, pozwól  ze mną”. Apostoł przywitał się z nieznajomym, i ruszył za nim. Całą drogę nie Zamienili ani jednego słowa. W końcu zatrzymali się w jednej z bardziej eleganckich dzielnic. Wysiedli, Dima prowadził swojego „towarzysza” na spotkanie z Serafinem i Starszą Panią. Weszli do mieszkania, zaraz przywitał ich Serafin – dokładnie przyglądając się Apostołowi. Przeszukał go, gdy się upewnił, że wszystko gra. Wprowadził go do salonu, gdzie siedziała Staruszka. Popatrzyła na nich i rzekła: „Serafinie – dobrze wiesz, że to nie było konieczne. Witaj Apostole, wiele się o Tobie mówi, usiądź proszę. Musimy porozmawiać”.
Apostoł (zajął miejsce): „Proszę Pani, ciężko by się nie mówiło skoro tyle rzeczy zrobiłem. Zwróciłem na siebie uwagę policji, mediów, społeczeństwa”.
Starsza pani: „O tak, zwróciłeś i to bardzo. Chyba pora byś przez kilka dni odpoczął, wrócił do życia. Znalazł się gdzieś indziej, niż obecnie”.
Apostoł: „Co ma Pani na myśli?”.
Starsza pani: „potraktuj to jako wakacje. Odpocznij troszkę, wrócisz za kilka tygodni, cele poczekają”.
Apostoł: „ale to niemożliwe, wiesz – że żyją żądzą krwi, po tym jak mi odebrano rodzinę, cały mój świat to zemsta. Służenie Ci, to jest mój sens życia!”.
Serafin: „Apostole, pomściłem Cię, odebrałem życie tym skurwielom. Pomściłem Twoją rodzinę, znasz układ. Znasz zasady. Jesteś na naszych usługach, ale pamiętaj, że musisz być nam posłuszny. To nie Ty decydujesz, co i kiedy robisz! To MY o tym decydujemy!”.
Starsza Pani: „Serafinie, spokojnie. Tak to prawda, my o tym decydujemy, kiedy po kogo masz iść. A teraz to ja Ci nakazuję, odpocząć – zajmij się sobą. Wiem, odebrali Ci rodzinę, ale… czasu nie cofniemy, bo zaburzyło by to wszystko. Jednak, wiem jak wiele wycierpiałeś, dlatego mam dla Ciebie nowe zadanie. Otóż, na zachodzie polski – jest rodzina. A raczej kobieta, znasz ją – widziałeś już ją kiedyś. Jej mąż zginął, w dziwnych okolicznościach. Zabił go jeden z ludzi, których pogrzebałeś. Których krew masz na rękach. Pomściłeś jego żonę – w pełni nieświadomie. A teraz masz szansę zająć jego miejsce. To kobieta o dobrym sercu, pięknej urodzie i życzliwym charakterze. Pokocha Cię bez wątpienia, ty ją również. Dlatego musisz pojawić się w jej życiu. Ale strzeż się, jeśli się dowie – czym się zajmujesz… wówczas poniesiecie razem konsekwencje. Przyślę po was kogoś – by przyniósł mi Twoją i jej głowę… oraz jej małej córki. Wiem, jestem brutalna, ale tajemnica którą nosisz w sercu – musi pozostać na zawsze tam, gdzie jest. I nikt nie może wiedzieć kim jesteś i czym się zajmujesz…”.
Apostoł: „ależ Pani, to niedorzeczne, jak mogę kogoś pokochać, skoro kilkanaście miesięcy temu pochowałem żonę i syna!”
Starsza Pani: „synu, wiem co mówię. Ta kobieta, jest idealna – jest stworzona dla Ciebie, przy niej Twój żal, Twoja rozpacz – zniknie. Będziesz ją kochał nade wszystko. Będzie Twoim całym światem. Ona da Ci w przyszłości syna, tego, który Ci się nie narodził. Przypomnę Ci, że Twoja żona była w ciąży, kiedy was napadnięto. Ale nic nie mogłeś zrobić, tak musiało być”.
Apostoł: „a jeśli ona mnie nie pokocha, a jeśli ją przerazi mój wygląd? Widzisz, że nie jestem jak każdy. Moja blizna jest okropna, wystraszy się mnie… a co jeśli, ona odkryje moją tajemnicę? To kim jestem i co robię?”.
Serafin: „Apostole! Musisz trzymać się tej samej wersji, pracujesz w dużej korporacji, zajmujesz się bezpieczeństwem baz danych. Usuwaniem wirusów i innych szkodników. Jesteś dyrektorem, często podróżujesz w sprawach służbowych. Okaż jej dobre serce – daj jej miłość, zrozumienie i szacunek. A ona Cie pokocha i uczyni szczęśliwym człowiekiem. Pamiętaj, nie możesz być tylko „gniewnym człowiekiem”. Masz też serce, które oprócz miejsca na nienawiść, ma również miejsce na miłość”.
Starsza Pani: „On dobrze mówi. Posłuchaj się nas, wiesz, że nigdy nie chciałam dla Ciebie źle. Pomogliśmy Ci w potrzebie, a Ty pomagasz nam, stąd daję Ci teraz szansę na to byś mógł być również mężem i ojcem…”.
Apostoł: „dobrze, tylko jak mam ją poznać, jak się do niej zbliżyć? I kiedy wrócę do „pracy”?.
Starsza Pani: „za dużo zadajesz pytań, pojedziesz do miasta – Wrocław, zamieszkasz w hotelu, który Ci zarezerwowaliśmy. Po prostu dostaniesz telefon, gdzie i kiedy ją spotkasz, przypadkiem wpadniecie na siebie i jakoś sobie poradzisz. Za dużo Ci nie powiem, pomyśl… i działaj”.
Serafin: „ale to za kilka dni, teraz chciałbym abyś odpoczął po podróży, jutro pojedziesz z moim pierworodnym – Dimą. Coś załatwić, wykonać pewne zadanie. A teraz pozwól, że Dima Cię zaprowadzi do pokoju gościnnego”.
Apostoł – tylko skinął głową, na pożegnanie ucałował starszą Panią w dłonie i wyszedł z Dimą z pomieszczenia.
Serafin pozostał sam ze starszą Panią. Rozmawiali jeszcze długo o tym wszystkim.
Serafin: „Sądzisz, że to wypali?”;
Starsza Pani: „dobrze, wiesz że tak… inaczej bym go nie wysyłała tam… ciekawa jestem tylko czy będzie trzymał się zasad…”.
Serafin: „zapewne tak, wiele nam zawdzięcza, a swoją drogą – kiedy Dima dostanie jakieś ważne zadanie?”
Starsza Pani: „Serafinie, znasz moje zdanie na ten temat, Dima jest jeszcze nieprzygotowany do wielkiego zadania. Nie podoła niczemu wielkiemu, to że opanował po Tobie sztukę karania nieposłusznych – nie znaczy, że może iść w Twoje ślady”.
Serafin: „dobrze, zrozumiałem. Ale jak Pani uważa Apostoł nie zbłądzi gdy się zakocha?”.
Starsza Pani: „nie, absolutnie… a nawet jeśli – wtedy Dima wyrwie mu serce i przyniesie je nam…”.
Na tym zakończyli rozmowę…
Apostoł wszedł do pomieszczenia, pozostał w nim sam. Rozejrzał się dookoła, rozpakował torbę, wyciągnął tylko kilka rzeczy. Miał za sobą wiele miesięcy walki ze złem, mordowania złych ludzi. Karania tych, którzy wiecznie błądzili i nie wyciągali wniosków ze swoich błędów. Był tym zmęczony, ale to było teraz sensem jego życia, tylko zew krwi trzymał go w dobrej kondycji. Nie rozpaczał już za swoją kobietą i nienarodzonym synem. Myślał teraz nad tym co usłyszał kilka minut wcześniej, on ma się zakochać? Ma pokochać kobietę i jej córkę? Ma okazać dobroć? Wiedział, że gdzieś w nim drzemie jeszcze ten stary dobry człowiek. Ale nigdy nie sądził, że kogoś może jeszcze pokochać, póki co dla niego to obce uczucie. Padł na łóżko, i nim się zorientował budził go już Dima: „Wstawaj Apostole – zadanie mamy do wykonania, masz 20 minut na doprowadzenie się do porządku”. Czekam w salonie.
20 minut później…
Apostoł wkroczył do salonu, czekał na niego tylko Dima. Zapytał – a gdzie Serafin i Starsza Pani?.
Dima: „Nie zadawaj niepotrzebnych pytań, gotowy to idziemy…”. Opuścili mieszkanie, zeszli do podziemnego garażu, gdzie czekał na nich samochód. Wsiedli i ruszyli w podróż. Apostoł próbował skupić myśli na zadaniu, ale ciągle w głowie miał to co usłyszał poprzedniego dnia – on i jakaś kobieta, dziecko, rodzina? To niemożliwe, a może jednak możliwe… - zastanawiał się.
Podjechali pod stare magazyny kilka minut od centrum miasta. Wysiedli, Dima wskazał palcem pomieszczenie, gdzie obaj się skierowali. Pierwszy wszedł Dima, zaraz za nim Apostoł – w środku nikogo nie było, stał jedynie jakiś stary samochód. Dima popatrzył na Apostoła – słuchaj uważnie, bo nie będę dwa razy powtarzał. Pojedziesz na lotnisko, poczekasz tam do godziny 13.15, z lotniska powinien wyjść facet, ubrany w srebrny garnitur, z czarną teczką, niech Cie nie zmyli jego wygląd – poważny biznesmen. To jest niejaki Grendal. Pojedziesz za nim, tylko uważaj – by Cie nie zauważył. Będziesz obserwował, gdzie się zatrzyma. Następnie – wynajmij coś w pobliżu – byś mógł go mieć na oku. Trzeba go ściągnąć, ale w sposób bardzo cichy i brutalny – ale to potrafisz robić najlepiej. Jednak uważaj, jest to bardzo niepewny człowiek. W Berlinie, zabił trzech ludzi z tamtejszej policji. Niestety – oni nie połapali się kim on jest. Pamiętaj też, że Grendal – to morderca kobiet i dzieci – czyli robi to czego Ty nigdy nie zrobiłeś i nie zrobisz… Masz mu odebrać życie, ale śpiesz się – jest tu jedynie na 3 dni. Z tego co wiemy to posiada w tym mieście mieszkanie, gdzie może się zatrzymać. Ale pilnuj się, po wszystkim zadzwoń do mnie – masz tu numer. Uważaj na policję, w samochodzie masz dokumenty i potrzebny sprzęt. A teraz jedź – masz niecałą godzinę, a kawałek drogi. W schowku masz zdjęcie Grendala – spal je, po zapoznaniu się z materiałami. Powodzenia.
Dima wyszedł z magazynu, po chwili było słychać tylko pisk opon, odjechał w nieznane. Apostoł wsiadł do starego mercedesa. Postanowił najpierw dojechać na lotnisko i tam zapoznać się z materiałami. Zatrzymał się z miejscu, gdzie doskonale widział główne wejście. Wyciągnął zdjęcie ze schowka, przyjrzał się – po czym podarł na małe kawałeczki i spalił koło samochodu – starając się nie budzić podejrzeń. Wsiadł do auta z powrotem i czekał.  Minęło kilkanaście minut, w drzwiach pojawił się Grendal. Wsiadł do pierwszej taksówki i odjechał. W końcu taksówka zatrzymała się pod hotelem, Grendal wszedł do środka (był to bardziej hotel robotniczy – a nie jakiś ekluzywny), parę minut po nim Apostoł również zjawił się w recepcji – po prosił o pokój na dzisiejszą noc – zapłacił – szczęście Apostoła – że trafił idealnie na wprost Grendala. Razem wsiedli do windy i udali się do mieszkań. Grendal wyglądał na niespokojnego – jakby coś go dręczyło, ale Apostoł tylko dyskretnie mu się przyglądał.
Po paru minutach byli już w swoich pokojach, Apostoł postanowił zamontować kamerę – z widokiem przez „judasz” by móc na bieżąco obserwować, czy wróg wychodzi. Wziął pod uwagę to, że czas go goni i stwierdził, że jutro w południe ściągnie Grendala.
Nadszedł odpowiedni moment, Grendal wchodził akurat do swojego pokoju, Apostoł rzucił się na niego – wpadli do środka, jednak Grednal okazał się silnym przeciwnikiem. Walka była krótka, ale to Apostoł odniósł większe obrażenia, padł na ziemię zalany krwią – Grendal widząc, że Apostoł jest nieprzytomny chciał coś zrobić, ale słyszał za rogiem w korytarzu jakieś głosy, zerwał się szybko – złapał walizkę i wyszedł z pokoju. Bez słowa opuścił hotel,  wsiadł do pobliskiej taksówki i kazał jechać na lotnisko…
Po paru minutach Apostoł odzyskał przytomność, przerażony – zobaczył, ze jest w pokoju Grendala, ale nie ma po nim śladu… zerwał się na równe nogi – doskoczył do drzwi, na korytarzu było pusto. Wszedł do swojego pokoju, pozamykał się na wszystkie zamki. Złapał za telefon i zadzwonił pod numer, który zostawił mu Dima.
Dima: „halo, jak zadanie?!”
Apostoł: „eh, spieprzyłem – uciekł mi!”
Dima: „jak to?! Mówiłem byś uważał – wynoś się stamtąd i jedź do magazynu, spotkajmy się tam za godzinę”. Połączenie zostało zerwane. Apostoł zrobił tak jak mu Dima przekazał…
W międzyczasie na lotnisku zjawił się Grednal – podszedł zamówił bilet na najbliższy lot, i tu po nim ślad zaginął.
W magazynie – pojawił się Dima i Serafin – ten drugi wpadł w szał – jak kurwa mogłeś go puścić? Wiesz co się teraz stanie?! Dima – spal ten samochód i jedziemy do NIEJ…

C. D. N.

środa, 3 października 2012

Rozdział III: "Powrót do korzeni" - cz. III



Apostoł Zła - J. C.
Rozdział III: "Powrót do korzeni" – część III.

Minęło kilka dni, Kacper powracał do rzeczywistości. W mieście aż huczało od pogłosek o tajemniczym zaginięciu Marcina, o wylądowaniu Kacpra w szpitalu. Na ustach wielu mieszkańców pojawiały się przeróżne informację, żadna nie była potwierdzona przez organy ścigania.
Kacper w końcu wróciwszy do domu, mógł odetchnąć z ulgą – od kilku dni, nie miał okazji spotkać się z tajemniczym mężczyzną. Jednak nadal dławił go strach na samą myśl – co ten człowiek o nim wiedział. I co zamierzał z nim zrobić. Nagle w mieszkaniu rozległ się głos dzwonka. Kacper kuśtykając podszedł do drzwi, otwierając je – ujrzał swoją ukochaną – Katarzynę. Energicznym krokiem weszła do środka, witając czule przyjaciela. Mijając go w progu rzuciła: „od kilku dni nie można namierzyć Marcina – prawdopodobnie został porwany, możliwe – że lada moment jego oprawcy się skontaktują – policja mówi, że jest nadzieja. Kacpra w tym momencie przeszył dreszcz, w jego głowie zrodziły
się różne myśli. Co by było gdyby Katarzyna poznała prawdę, jakby zareagowała, co by zrobiła. Jednak szybko otrząsnął się z tej serii pytań. Spojrzał na przyjaciółkę i powiedział: „a jeśli Marcin nie żyje?”. Katarzyna nagle stanęła jak wryta i pokręciła głową – to niemożliwe. Ale jak Ty się czujesz Kacprze? Spojrzała na niego z politowaniem, na co chłopak machnął tylko ręką i rzekł: „dobrze, chodź zrobię coś do picia”. Wkroczył do kuchni, a ona za nim – dalej obserwując przyjaciela. Widziała jak kuśtyka, jaki problem stwarzają mu proste czynności np. chodzenie. Ale nie komentowała tego, on też nie zwracał na to uwagi. W milczeniu przygotował herbatę, postawił szklankę przed Kasią, usiadł naprzeciwko niej, spojrzał w jej piękne duże oczy. Złapał ją za rękę i powiedział: „a co by było gdyby on nie żył? Gdyby go zabił ktoś? Co wtedy?”. Dziewczyna spojrzała na niego, przez chwile nie mogła się zdobyć na rozmowę, aż w końcu rzuciła – „to niemożliwe, on żyje! On musi żyć! Nie mów nawet tak!”. Kacper spuścił głowę, wziął łyka herbaty i skierował wzrok na okno. Coś nagle go zaintrygowało, przyglądał się budynkowi naprzeciwko. I nagle zrozumiał co go niepokoi. Na jego rękach pojawiła się gęsia skórka, poczuł chłód. Obleciał go strach, jego myśli zaczęły skupiać się wokół momentu, kiedy spotkał człowieka z blizną. Znał to uczucie, w końcu zrozumiał. W oknie naprzeciwko dostrzegł postać rosłego mężczyzny. Który trzymał coś w dłoni, tym czymś był aparat, robił mu właśnie zdjęcie. Kacper w ogóle nie słyszał co Katarzyna do niego mówiła. Ta przerażona, zaczęła pytać co mu dolega, dlaczego nagle zbladł – próbowała zwrócić jego uwagę, ale on wyglądał jakby był w jakimś transie. Nagle ocknął się spojrzał na nią, na okno i znów na nią. Chciał coś powiedzieć, ale jedyne co z siebie wydobył to jedynie jęk przerażenia. Łzy napłynęły mu do oczu, czuł się bezsilnie, nie mógł sam sobie z tym poradzić. Nagle w jego głowie pojawiła się myśl: „skoro on wie gdzie mieszkam, to pewnie teraz tu przyjdzie i nas skrzywdzi, a ja nawet nie jestem wstanie nic zrobić!”. Zrezygnowany spojrzał na Katarzynę i powiedział: „musisz czym prędzej udać się do domu, póki jest jasno, dopóty ludzie jeszcze chodzą po ulicach. Obiecaj mi, że pójdziesz teraz prosto do domu i jak tylko dotrzesz dasz mi znać”. Katarzyna patrzyła na niego z niedowierzaniem – „ej o co Ci chodzi?! Co się dzieje?! O czym ty bredzisz?! Nigdzie się nie ruszam!”. Minęło zaledwie kilka sekund – Kacper mimo szczerych chęci nie mógł jej powiedzieć prawdy, zerknął na okno – ale nie dostrzegł Apostoła. Zdesperowany powiedział: „Kasia, czuje się zmęczony – dokończymy rozmowę innym razem, proszę idź do domu i daj mi znać jak dotrzesz. Dobrze?”. Dziewczyna ze zrezygnowaniem tylko pokiwała głową, niepewnie wstała i skierowała się do wyjścia. Szybko się pożegnali i pognała do domu. Kacper zamknął za nią drzwi. Postanowił wrócić do kuchni, jednak nim tam dotarł, rozległ się dzwonek do drzwi – rzucił pod nosem – eh, czego ona mogła zapomnieć. Otworzył drzwi, zrobił krok w tył i rzucił mimochodem „co Skarbie zapomniałaś?”. Nagle do mieszkania wkroczył Apostoł. Kacper stanął jak wryty. Mężczyzna zrobił krok do przodu i zaczął mówić: „nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy, przyszedłem Ci zostawić wiadomość. Nie krzycz, nie panikuj, nie zrób nic głupiego – a nic się nie stanie”. Kacper kiwnął jedynie głową na znak, że zrozumiał wszystko. Nieprzyjaciel złapał go za ramię i zaczął monolog: „przybyłem tu, bo widziałem co zrobiłeś. Znam powody Twojego postępowania, wiem co Tobą kierowało, ale nie powinieneś mu odbierać życia. To co uczyniłeś było złe. Zabiłeś człowieka, popełniłeś grzech, a ja jestem wysłannikiem PANA. Przybywam by ukarać winnych, a bezbronnych ochronić. Muszę Cię ukarać, byś zrozumiał swój błąd. Musiałem po Tobie zrobić porządek, a teraz muszę Cie uchronić, przed innymi złymi ludźmi, byś nie wpadł w ich ręce. Oni nie rozumieją co się stało, nie wiedzą dlaczego do tego doszło. Ja to wiem, Ty to wiesz i tak już zostanie. Nikt Ci w nic nie uwierzy, dlatego musisz zdecydować, czy chcesz się poddać i przyznać do wszystkiego. Czy przyjmiesz moją propozycję”.  Kacper patrzył z niedowierzaniem – w końcu zapytał: „kim jesteś? Jaką propozycję?”.
Mężczyzna – zaczął: „mówią o mnie Apostoł Zła. Jestem istotą, która naprawia błędy innych, każe winnych i grzesznych. Moja propozycja jest następująca – nigdy w życiu nie zgrzeszysz, nigdy nie skrzywdzisz nikogo więcej, w przeciwnym razie – przyjdę po Ciebie, i wyrwę Ci serce, i nikt Ci nie pomoże. Dam Ci szansę na lepsze życie, ale musisz przestrzegać moich przykazań. Będziesz pod moją opieką, uchronię Cię teraz przed złem, ale w przyszłości – radzisz sobie sam, rozumiesz?”.
Kacper: kiwnął głową twierdząco. Popatrzył na Apostoła i dodał z przerażeniem: „to Ty jesteś tym o którym piszą w gazetach – jako tajemniczym człowieku, który rozgrzesza przestępców, odbierając im życie? Dlaczego mnie chcesz uchronić, oszczędzić?”.
Apostoł: „tak, to ja. Dlaczego Cie chronię, to już moja sprawa. Przyjmij to jako nauczkę. A teraz pozwól – że Cie opuszczę i jeszcze jedno – nie mów nigdy nikomu, że tu byłem, że miałeś ze mną kontakt. Jeśli ktoś się o tym dowie – przyjdę i pozwolę Ci konać w męczarniach”. Odwrócił się i wyszedł z mieszkania.
Kacper pośpiesznie zamknął drzwi, oparł się o ścianę, zsuwają się na podłogę. Nie wierzył w to co się przed chwilą wydarzyło. Jego serce waliło jak oszalałe. Nagle poczuł się lepiej, tak jakby to wszystko było złym snem, a on się teraz obudził. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, w końcu wie – że człowiek z blizną, go nie chce zabić. A przynajmniej nie teraz…
Po kilku dniach, policja ogłosiła w mediach - że Marcin zniknął bez śladu - prawdopodobnie uciekł z kraju - na jaw wyszła afera w której był zamieszany - chodziło o poważne powiązania ze sprawą Apostoła Zła. Były dowody - że Apostołem Zła mógł być właśnie on. Jednak nie było pewności - ale wiele na to wskazywało (był człowiekiem bardzo religijnym, miał w domu wśród swoich ulubionych książek - biblię szatana). Również łączył go związek z jedną z ofiar Apostoła - jak wynikło w  trakcie śledztwa, mieli ze sobą na "pieńku". 

Wielu ludzi w to nie dowierzało, ale po ogłoszeniu tych informacji sprawa Apostoła ucichła... a może to były jedynie plotki? Śledczy, wierzyli w to. I tak zamknęli sprawę Apostoła Zła i zaginionego chłopaka Marcina. 
 

piątek, 14 września 2012

Rozdział III: "Powrót do korzeni" - c.d.




Apostoł Zła - J. C.
Rozdział III: "Powrót do korzeni" – część II.

Po kilku minutach dotarli do domu, który Katarzyna zamieszkiwała z rodzicami. Jej rodzice już słyszeli o zaginięciu ich kolegi, na wstępie jedynie się przywitali z córką i jej przyjacielem. Po czym nie nawiązywali jakiegoś dialogu. Kasia zaprosiła Kacpra do siebie, usiedli na łóżku i próbowali rozmawiać. Jednak oboje byli myślami gdzieś indziej, co nie pozwalało im skupić swojej uwagi na dialogu. Toteż często milczeli pogrążeni w swoich myślach. Przed godziną 20, do drzwi zapukała mama Katarzyny, czy nie chcą nic jeść, czy pić. Ale oboje odmówili, Kacper zdawał sobie sprawę, że lada moment będzie musiał wracać do domu (jednak mając przed oczyma widok nieznanego człowieka lękał się samotnie iść). Ale też nie zamierzał nikogo prosić by go odprowadzić – wydawało mu się to zbyt podejrzane. Minęło kilkanaście minut, i oznajmił przyjaciółce – że zbiera się do domu, nim bardziej się ściemni. Katarzyna tylko skinęła głową, po czym dodała „tylko uważaj na siebie i napisz jak będziesz w domu – bym się nie martwiła” – uśmiechając się przy tym z pełną troską w oczach. Na twarzy Kacpra pojawił się uśmiech, widać – było, że jej na nim zależy – nie była to oznaka miłości, ale troski, przyjacielskiej opiekuńczości. Wstał i ruszył w stronę drzwi, mijając rodziców Katarzyny, pożegnał się i po kilku krokach był na głównej drodze, czuł się troszkę bezpieczniejszy. Szedł w samotności, na drodze nie było ani jednego pieszego, czasami mijały go samochody, co nie napawało go optymizmem. Nagle poczuł coś dziwnego, tak jakby przeszył go dreszcz. Nerwowo rozejrzał się na boki, nic nie spostrzegł – odwrócił się do tyłu - tam też pustka. Uczucie narastało, podniósł głowę i spojrzał przed siebie. Jego wzrok „wbił się” w nieznajomego, który stał kilkanaście metrów od niego, bacznie mu się przyglądając. Kacper zamarł, czuł jak krople potu spływają mu po skroniach, w ułamku sekundy jego świat przeleciał mu przed oczami. Mężczyzna spokojnym krokiem ruszył w jego kierunku, a on nie mógł nic zrobić – czuł się jakby był sparaliżowany, w ogromnym stresie oczekiwał najgorszego. Oto człowiek, który wiedział co się stało poprzedniej nocy – szedł do niego. Nie wiedział czego się może spodziewać, ogarniał go paniczny lęk, łzy cisnęły mu się do oczu – nie mógł tego opanować, ukryć. Stał tak bezczynnie. Po kilku sekundach stanął przed nim Apostoł. Spojrzał na niego z góry i rzekł: „To co uczyniłeś, było złe. To co Tobą kierowało, to zło. Zabiłeś człowieka, odebrałeś komuś życie. A teraz śmiesz udawać, że nic się nie stało. Poniesiesz konsekwencje, zadbam o to byś poczuł ciężar swojego czynu”. Uchwycił go za szyję, podnosząc do góry – zatrzymał rękę na wysokości swoich oczu. Kacper zaczął się dusić, momentalnie posiniał, próbował coś powiedzieć, ale uścisk dłoni Apostoła hamował jego słowa. Mężczyzna momentalnie zwolnił uścisk, puszczając chłopaka, który bezwładnie spadł na ziemię. Kacper ledwo mógł opanować strach, i chęć krzyku. Dławił się powietrzem. Apostoł spojrzał ponownie na niego, wyciągnął ku niemu rękę – wskazując na niego palcem i rzekł: jeszcze nie dziś, ale przyjdzie taka pora, a wtedy zjawie się ja”. Po chwili Kacper stracił przytomność.
Kilka minut później na miejscu zjawił się radiowóz policyjny wraz z karetką (zostali powiadomieni przez przypadkowego kierowcę, który na chodniku dojrzał ciało – nie wiedząc czy osobnik żyje wezwał pomoc). Kacper w drodze do szpitala dopiero odzyskał przytomność. Miał rozciętą głowę (efekt uderzenia poprzez upadek – w momencie upuszczenia go przez Apostoła). Rana była niegroźna, ale lekarz stwierdził – że trzeba go będzie zatrzymać na obserwacji, szczególnie – że chłopak był przerażony). Po decyzji lekarza został wstępnie przesłuchany – zapytano go okoliczności jego powrotu do domu – ale nie był wstanie nic powiedzieć. Toteż policjanci stwierdzili, że przesłuchają go następnego dnia – jak wróci do siebie. Od razu po ich wyjściu do pokoju wparowała Kaśka, z przerażeniem rzucając się do leżącego na łóżku przyjaciela. Poleciał potok słów, ale po chwili oboje odetchnęli z ulgą (prowizorycznie, bo Kacper wciąż pamiętał spotkanie z rosłym mężczyzną, z blizną na policzku). Porozmawiali chwilę, po czym Kacper po prosił o to by się przespać, bo czuł ogromne zmęczenie. Katarzyna poczekała aż zasnął po czym wyszła z sali, i wraz z ojcem udała się do domu. Po północy Kacper obudził się zlany potem, w śnie widział człowieka, który go morduje. Przerażony nie mógł długo zasnąć, obmyślając co tu począć, nagle znów poczuł dziwne uczucie. Jednak dookoła nie spostrzegł niczego podejrzanego. Ale wciąż czuł „bliskość” człowieka z blizną. Po kilku minutach znów zapadł w sen.

C. D. N.

sobota, 8 września 2012

Rozdział IV: "Akt zemsty"


Apostoł Zła - J. C.
Rozdział IV: "akt zemsty cz. 1"


Wieczór zapowiadał się okropnie, na dworze panowała taka duchota, że człowiek ledwo mógł usiedzieć na miejscu, a co dopiero myśleć o jakimś wysiłku, lub czynności - która wymagała od nas ruchu. Jednak on miał pewne zadanie, które musiał wykonać. Wyszedł z bloku, idąc ulicą - mijał zakochanych młodych ludzi. Jednak jego serce już od dawna nie wiedziało - co to miłość. Był pozbawiony smaku tego uczucia. Funkcjonował jak robot - iść wykonać swoje i wrócić do miejsca zamieszkania. W końcu dotarł na miejsce swojego zadania. Rozejrzał się nikogo tu nie było, więc wszedł do bramy. Ruszył, mijając kolejne mieszkania, dotarł do tego właściwego - zapukał, odczekał chwilę. Znów zapukał, nagle w drzwiach pojawiła się postać, młody mężczyzna, jednym ruchem ręki - popchnął drzwi, drugą ręką chwycił chłopaka za gardło i nim ten zdążył zareagować, ostrze noża utkwiło w jego prawym boku. Słychać było tylko jęk bólu, Apostoł szybko się cofnął - wyciągając ostrze, spojrzał chłopakowi w oczy i powiedział: "nie słuchałeś mnie..." obrócił się w stronę wnętrza mieszkania, gdzie słychać było głosy, szedł powoli z zakrwawionym nożem do kolejnego pomieszczenia. Siedziała tam para ludzi w średnim wieku - nim się zorientowali, mężczyzna został dźgnięty nożem w okolicach serca. Kobieta - krzyknęła, próbując wyminąć napastnika, ale na niewiele się to zdało - jednym ruchem ręki, została odepchnięta na ścianę, w ciągu ułamków sekund - ostrze noża mijało jej gardło. W pomieszczeniu było pełno krwi, Apostoł uważnie się rozejrzał, miał na sumieniu już trzecią ofiarę, ale do kompletu brakowało jeszcze 3 osób mieszkających w tym miejscu. Szybko przeszukał pozostałe pomieszczenia, stwierdziwszy, że nikogo nie ma, postanowił uprzątnąć nieco przy wejściu do mieszkania (przedpokój), i zaczekać aż wrócą pozostali. Wiązało się to ze swego rodzaju ryzykiem, ale nie mógł teraz odejść - nie skończywszy z całą grupą.

Minęło kilkanaście minut, gdy nagle usłyszał otwieranie drzwi mieszkania, zaczaił się w jednym z pomieszczeni, licząc na to - że kolejne ofiary, nie wzbudzą podejrzeń. Pierwszy do mieszkania wszedł chłopak, zaraz za nim dziewczyna. Apostoł długo nie myśląc, złapał ją od tyłu, przykładając nóż do gardła - zwracając na siebie uwagę chłopaka. Szybko powiedział: "nie krzycz, bo ją zabiję". Na co chłopak zareagował skinieniem głowy, spojrzał z przerażeniem na swoją dziewczynę, po czym Apostoł - nie panując nad swoim instynktem, szybkim ruchem dłoni - poderżnął gardło dziewczynie, chłopak w amoku wpadł w szał. Rzucając się na przeciwnika, jednak był zbyt słaby, zbyt słaby by go powstrzymać, ostrze noża utknęło w brzuchu ofiary. Apostoł zrobił dwa kroki w tył i tylko pokręcił głową, zaklnął i szybko wyciągnął nóż - co umożliwiło wypłynięcie sporej ilości krwi.

Pozostawała jedna jeszcze ofiara, ale nie miał już czasu na czekanie. Lada moment, mogło coś zakłócić mu "spokój". Wziął więc ułożył ciała w ostatnim pomieszczeniu (tak jak pozostałe trzy), odkręcił kurek z gazem, a na stole zapalił świeczkę, szybko opuszczając mieszkanie. W pośpiechu minął jakiegoś starca na klatce, ocierając się o jego ramię. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, na co staruszek rzucił: "uważaj jak pędzisz szarlatanie!".

Po kilkunastu minutach Apostoł był w bezpiecznej odległości, gdy usłyszał wycie syren strażackich. Co dziwne, nie słyszał wybuchu, ale nie martwiło go to. Martwił go fakt, że przy życiu pozostawił jedną osobę. I to go niepokoiło. Tak odczuwał lęk, nie strach, ale lęk - że nie zdoła dosięgnąć tej ofiary... po chwili wsiadł do miejskiego autobusu kierując się w nikomu nie znanym kierunku.

C. D. N.