Apostoł Zła - J. C.
Rozdział III: "Powrót do korzeni" – część II.
Rozdział III: "Powrót do korzeni" – część II.
Po
kilku minutach dotarli do domu, który Katarzyna zamieszkiwała z rodzicami. Jej
rodzice już słyszeli o zaginięciu ich kolegi, na wstępie jedynie się przywitali
z córką i jej przyjacielem. Po czym nie nawiązywali jakiegoś dialogu. Kasia
zaprosiła Kacpra do siebie, usiedli na łóżku i próbowali rozmawiać. Jednak
oboje byli myślami gdzieś indziej, co nie pozwalało im skupić swojej uwagi na
dialogu. Toteż często milczeli pogrążeni w swoich myślach. Przed godziną 20, do
drzwi zapukała mama Katarzyny, czy nie chcą nic jeść, czy pić. Ale oboje
odmówili, Kacper zdawał sobie sprawę, że lada moment będzie musiał wracać do
domu (jednak mając przed oczyma widok nieznanego człowieka lękał się samotnie
iść). Ale też nie zamierzał nikogo prosić by go odprowadzić – wydawało mu się
to zbyt podejrzane. Minęło kilkanaście minut, i oznajmił przyjaciółce – że zbiera
się do domu, nim bardziej się ściemni. Katarzyna tylko skinęła głową, po czym
dodała „tylko uważaj na siebie i napisz jak będziesz w domu – bym się nie
martwiła” – uśmiechając się przy tym z pełną troską w oczach. Na twarzy Kacpra
pojawił się uśmiech, widać – było, że jej na nim zależy – nie była to oznaka
miłości, ale troski, przyjacielskiej opiekuńczości. Wstał i ruszył w stronę
drzwi, mijając rodziców Katarzyny, pożegnał się i po kilku krokach był na
głównej drodze, czuł się troszkę bezpieczniejszy. Szedł w samotności, na drodze
nie było ani jednego pieszego, czasami mijały go samochody, co nie napawało go
optymizmem. Nagle poczuł coś dziwnego, tak jakby przeszył go dreszcz. Nerwowo rozejrzał
się na boki, nic nie spostrzegł – odwrócił się do tyłu - tam też pustka.
Uczucie narastało, podniósł głowę i spojrzał przed siebie. Jego wzrok „wbił się”
w nieznajomego, który stał kilkanaście metrów od niego, bacznie mu się
przyglądając. Kacper zamarł, czuł jak krople potu spływają mu po skroniach, w
ułamku sekundy jego świat przeleciał mu przed oczami. Mężczyzna spokojnym
krokiem ruszył w jego kierunku, a on nie mógł nic zrobić – czuł się jakby był
sparaliżowany, w ogromnym stresie oczekiwał najgorszego. Oto człowiek, który
wiedział co się stało poprzedniej nocy – szedł do niego. Nie wiedział czego się
może spodziewać, ogarniał go paniczny lęk, łzy cisnęły mu się do oczu – nie mógł
tego opanować, ukryć. Stał tak bezczynnie. Po kilku sekundach stanął przed nim
Apostoł. Spojrzał na niego z góry i rzekł: „To
co uczyniłeś, było złe. To co Tobą kierowało, to zło. Zabiłeś człowieka,
odebrałeś komuś życie. A teraz śmiesz udawać, że nic się nie stało. Poniesiesz
konsekwencje, zadbam o to byś poczuł ciężar swojego czynu”. Uchwycił go za
szyję, podnosząc do góry – zatrzymał rękę na wysokości swoich oczu. Kacper
zaczął się dusić, momentalnie posiniał, próbował coś powiedzieć, ale uścisk
dłoni Apostoła hamował jego słowa. Mężczyzna momentalnie zwolnił uścisk,
puszczając chłopaka, który bezwładnie spadł na ziemię. Kacper ledwo mógł
opanować strach, i chęć krzyku. Dławił się powietrzem. Apostoł spojrzał
ponownie na niego, wyciągnął ku niemu rękę – wskazując na niego palcem i rzekł:
„jeszcze
nie dziś, ale przyjdzie taka pora, a wtedy zjawie się ja”. Po chwili Kacper stracił przytomność.
Kilka minut później na miejscu zjawił się
radiowóz policyjny wraz z karetką (zostali powiadomieni przez przypadkowego
kierowcę, który na chodniku dojrzał ciało – nie wiedząc czy osobnik żyje wezwał
pomoc). Kacper w drodze do szpitala dopiero odzyskał przytomność. Miał rozciętą
głowę (efekt uderzenia poprzez upadek – w momencie upuszczenia go przez
Apostoła). Rana była niegroźna, ale lekarz stwierdził – że trzeba go będzie
zatrzymać na obserwacji, szczególnie – że chłopak był przerażony). Po decyzji
lekarza został wstępnie przesłuchany – zapytano go okoliczności jego powrotu do
domu – ale nie był wstanie nic powiedzieć. Toteż policjanci stwierdzili, że
przesłuchają go następnego dnia – jak wróci do siebie. Od razu po ich wyjściu
do pokoju wparowała Kaśka, z przerażeniem rzucając się do leżącego na łóżku
przyjaciela. Poleciał potok słów, ale po chwili oboje odetchnęli z ulgą (prowizorycznie,
bo Kacper wciąż pamiętał spotkanie z rosłym mężczyzną, z blizną na policzku). Porozmawiali
chwilę, po czym Kacper po prosił o to by się przespać, bo czuł ogromne
zmęczenie. Katarzyna poczekała aż zasnął po czym wyszła z sali, i wraz z ojcem
udała się do domu. Po północy Kacper obudził się zlany potem, w śnie widział
człowieka, który go morduje. Przerażony nie mógł długo zasnąć, obmyślając co tu
począć, nagle znów poczuł dziwne uczucie. Jednak dookoła nie spostrzegł niczego
podejrzanego. Ale wciąż czuł „bliskość” człowieka z blizną. Po kilku minutach
znów zapadł w sen.
C. D. N.