piątek, 14 września 2012

Rozdział III: "Powrót do korzeni" - c.d.




Apostoł Zła - J. C.
Rozdział III: "Powrót do korzeni" – część II.

Po kilku minutach dotarli do domu, który Katarzyna zamieszkiwała z rodzicami. Jej rodzice już słyszeli o zaginięciu ich kolegi, na wstępie jedynie się przywitali z córką i jej przyjacielem. Po czym nie nawiązywali jakiegoś dialogu. Kasia zaprosiła Kacpra do siebie, usiedli na łóżku i próbowali rozmawiać. Jednak oboje byli myślami gdzieś indziej, co nie pozwalało im skupić swojej uwagi na dialogu. Toteż często milczeli pogrążeni w swoich myślach. Przed godziną 20, do drzwi zapukała mama Katarzyny, czy nie chcą nic jeść, czy pić. Ale oboje odmówili, Kacper zdawał sobie sprawę, że lada moment będzie musiał wracać do domu (jednak mając przed oczyma widok nieznanego człowieka lękał się samotnie iść). Ale też nie zamierzał nikogo prosić by go odprowadzić – wydawało mu się to zbyt podejrzane. Minęło kilkanaście minut, i oznajmił przyjaciółce – że zbiera się do domu, nim bardziej się ściemni. Katarzyna tylko skinęła głową, po czym dodała „tylko uważaj na siebie i napisz jak będziesz w domu – bym się nie martwiła” – uśmiechając się przy tym z pełną troską w oczach. Na twarzy Kacpra pojawił się uśmiech, widać – było, że jej na nim zależy – nie była to oznaka miłości, ale troski, przyjacielskiej opiekuńczości. Wstał i ruszył w stronę drzwi, mijając rodziców Katarzyny, pożegnał się i po kilku krokach był na głównej drodze, czuł się troszkę bezpieczniejszy. Szedł w samotności, na drodze nie było ani jednego pieszego, czasami mijały go samochody, co nie napawało go optymizmem. Nagle poczuł coś dziwnego, tak jakby przeszył go dreszcz. Nerwowo rozejrzał się na boki, nic nie spostrzegł – odwrócił się do tyłu - tam też pustka. Uczucie narastało, podniósł głowę i spojrzał przed siebie. Jego wzrok „wbił się” w nieznajomego, który stał kilkanaście metrów od niego, bacznie mu się przyglądając. Kacper zamarł, czuł jak krople potu spływają mu po skroniach, w ułamku sekundy jego świat przeleciał mu przed oczami. Mężczyzna spokojnym krokiem ruszył w jego kierunku, a on nie mógł nic zrobić – czuł się jakby był sparaliżowany, w ogromnym stresie oczekiwał najgorszego. Oto człowiek, który wiedział co się stało poprzedniej nocy – szedł do niego. Nie wiedział czego się może spodziewać, ogarniał go paniczny lęk, łzy cisnęły mu się do oczu – nie mógł tego opanować, ukryć. Stał tak bezczynnie. Po kilku sekundach stanął przed nim Apostoł. Spojrzał na niego z góry i rzekł: „To co uczyniłeś, było złe. To co Tobą kierowało, to zło. Zabiłeś człowieka, odebrałeś komuś życie. A teraz śmiesz udawać, że nic się nie stało. Poniesiesz konsekwencje, zadbam o to byś poczuł ciężar swojego czynu”. Uchwycił go za szyję, podnosząc do góry – zatrzymał rękę na wysokości swoich oczu. Kacper zaczął się dusić, momentalnie posiniał, próbował coś powiedzieć, ale uścisk dłoni Apostoła hamował jego słowa. Mężczyzna momentalnie zwolnił uścisk, puszczając chłopaka, który bezwładnie spadł na ziemię. Kacper ledwo mógł opanować strach, i chęć krzyku. Dławił się powietrzem. Apostoł spojrzał ponownie na niego, wyciągnął ku niemu rękę – wskazując na niego palcem i rzekł: jeszcze nie dziś, ale przyjdzie taka pora, a wtedy zjawie się ja”. Po chwili Kacper stracił przytomność.
Kilka minut później na miejscu zjawił się radiowóz policyjny wraz z karetką (zostali powiadomieni przez przypadkowego kierowcę, który na chodniku dojrzał ciało – nie wiedząc czy osobnik żyje wezwał pomoc). Kacper w drodze do szpitala dopiero odzyskał przytomność. Miał rozciętą głowę (efekt uderzenia poprzez upadek – w momencie upuszczenia go przez Apostoła). Rana była niegroźna, ale lekarz stwierdził – że trzeba go będzie zatrzymać na obserwacji, szczególnie – że chłopak był przerażony). Po decyzji lekarza został wstępnie przesłuchany – zapytano go okoliczności jego powrotu do domu – ale nie był wstanie nic powiedzieć. Toteż policjanci stwierdzili, że przesłuchają go następnego dnia – jak wróci do siebie. Od razu po ich wyjściu do pokoju wparowała Kaśka, z przerażeniem rzucając się do leżącego na łóżku przyjaciela. Poleciał potok słów, ale po chwili oboje odetchnęli z ulgą (prowizorycznie, bo Kacper wciąż pamiętał spotkanie z rosłym mężczyzną, z blizną na policzku). Porozmawiali chwilę, po czym Kacper po prosił o to by się przespać, bo czuł ogromne zmęczenie. Katarzyna poczekała aż zasnął po czym wyszła z sali, i wraz z ojcem udała się do domu. Po północy Kacper obudził się zlany potem, w śnie widział człowieka, który go morduje. Przerażony nie mógł długo zasnąć, obmyślając co tu począć, nagle znów poczuł dziwne uczucie. Jednak dookoła nie spostrzegł niczego podejrzanego. Ale wciąż czuł „bliskość” człowieka z blizną. Po kilku minutach znów zapadł w sen.

C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz