wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział III: "Powrót do korzeni"

Apostoł Zła - J. C.
Rozdział III: "Powrót do korzeni"

Było ich trzech, a to on był najmłodszym z braci, zawsze pokładano w nim największe nadzieje, ilekroć rodzina się zjeżdżała to każdy chwalił go za jego oceny w szkole, za podejście do nauki, za ambicję, chęć samorealizacji. Jednak tego dnia to co się zdarzyło spowodowało nieodwracalne zmiany. Kacper - bo tak mu na imię - zboczył z drogi, wszedł w złą uliczkę na ścieżce życia. Jego dłonie splamiła krew, krew ludzka, winnych czy nie, to nie miało teraz znaczenia. W tej chwili to on był winny, odebrał życie, sprowadził smutek, żal i ból na bliskich swojej ofiary. Został dla kogoś katem. Kacper miał zaledwie 20lat, przed sobą cały świat i nagle zbłądził. Wpadł w siła zła, bólu i nienawiści. Trzeba przyznać, że nie wyglądał groźnie, szczupły wysoki chłopak, o ciemnych włosach, które nigdy nie były starannie ułożone. On po prostu lubił siebie takim jakim jest. Nie szukał nigdy niczego co mógłby zmienić w swoim wyglądzie. Akceptował siebie samego.

Wszystko zaczęło się w momencie kiedy spotkał on swoją miłość życia, która mimo wielu jego prób go odrzuciła, starał się tygodniami, miesiącami, latami... aż nagle nie wytrzymał. Nie zemścił się na niej, absolutnie - jego ofiarą padł chłopak, który tą dziewczynę skrzywdził. Katarzyna - tak jej na imię - traktowała  Kacpra jak przyjaciela, brata. Ale nie domyślała się, że żaląc mu się z tego co ją spotkało, może obudzić drzemiącą w nim bestie, potwora, który za nią był gotów zabić.

Feralnego dnia, Kacper wracając od Katarzyny do domu, spotkał na swojej drodze Marcina. Wymienili kilka zdań, jednak Marcin czuł się zbyt dobrze by przejmować się uwagami Kacpra (traktował go jak słabszego, gorszego), pech chciał że Kacper - wpadł w szał, złapał Marcina - przewróciwszy się na ziemię, tarzali się chwile, gdy nagle niefortunnie Marcin uderzył głową o krawężnik. Krew się polała, na jej widok Kacper przestał nad sobą panować, nagle jakby stał się silniejszy, uchwycił w dłonie głowę Marcina i uderzając o krawężnik, rozstrzaskał mu czaszkę. Po kilku uderzeniach emocje zmalały, dopiero teraz Kacper zobaczył co uczynił... na jego dłoniach było pełno krwi, tak samo na ciuchach... jednak nie wpadł w panikę, wręcz przeciwnie. Podniósł się rozejrzał dookoła, nie spostrzegł nikog, zaciągnął ciało Marcina do krzaków nieopodal. Tam go pozostawił, przykrył tak, że trzeba by było podejść bardzo blisko by dostrzec, że ktoś tu leży. Wrócił do domu, wszedł niepostrzeżenie do swojego pokoju, ciuchy które były zbrakowane krwią - zdjął z siebie, wrzucił do reklamówki, i udał się wykompać, zmyć z siebie tą krew i zapach walki. Przebrał się w inne ciuchy, wziął obecne ze sobą, do butelki po napoju zlał benzynę z ojca auta i powrócił na miejsce zbrodni. Lecz ciała nie znalazł, wpadł w panikę - przecież przed godziną go tu zostawił, czyżby go ktoś widział? Przecież niemożliwe, żeby Marcin przeżył. Stał tak spanikowany w tych krzakach, ale nadal nie mógł nic wymyśleć, więc położył reklamówkę z ciuchami, oblał ją benzyną i podpalił. Po chwili wrócił do domu. Przez całą noc nie mógł zasnąć, ciągle myślał co się stało z ciałem...

Po drugiej stronie Apostoł trzymał na rękach zmasakrowane ciało chłopaka, patrzył w niebo i stał tak nieruchomo przez kilkanaście sekund, po czym położył zwłoki specjalnie przygotowanym "stole" zrobionym z gałęzi drzew. Zrobił krok w tył, oblał stos i ciało cieczą, po czym rzucił rozpaloną "pochodnię" i patrzył jak ciało płonie, jak znika w piekielnym ognie. Poczekał aż całość się wypaliła i odszedł w nieznanym nikomu kierunku.

Następnego dnia Kacper - nieprzytomny udał się do szkoły - miał obawy, że ktoś go widział - ale skoro policja nie przyszła do niego, czuł się dziwnie, ale mimo wszystko chciał pokazać, że jest normalnie, iż wszystko jest w porządku. Po przekroczeniu progu szkoły, słyszał - że podobno Marcin na noc nie wrócił, że rodzine zaczęli o niego panikować, ale policja nie podjęła jeszcze prób poszukiwawczych (musi minąć 48h). Katarzyna była zrozpaczona, bo jakby nie popatrzeć to osoba którą kochała zniknęła. Co gorsze Kacper - nie dał po sobie poznać, że może mieć coś wspólnego z całą tą sytuacją. Minęło kilka godzin, uczcionie wracali do swoich domów, Kacper szedł z Katarzyną, gdy nagle poczuł się dziwnie, jakoś tak odczuł chłód - mimo, że na dworze było ciepło. Rozejrzał się nerwowo, jakieś 100 metrów od nich stał wysoki, potężny mężczyzna o platynowych włosach. Spoglądał w ich kierunku, uniósł tylko rękę wskazującym palcem skierowanym ku górze - jakby chciał pokazać na niebo, potem odwrócił się i odszedł. Katarzyna była tak załamana, że nie dostrzegła całej sytuacji - która trwała zaledwie około minuty. Kacper przerażony objął swoją wybrankę i szybkim krokiem zmierzali do jej domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz