wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział I: "Wprowadzenie w krainę mroku".

Apostoł Zła - J. C.
Rozdział I: "Wprowadzenie w krainę mroku".

Był to chłodny jesienny poranek, na komisariacie nagle rozległ się dźwięk telefonu, dużyrny złapał za słuchawkę. Zdążył się przedstawić, nagle w telefonie usłyszał tylko: "Ul. Jerozolimska 3/6 - doszło do tragedii, przyślicie pogotowie, policje..." po tej wiadomości było słychać jedynie trzaśnięcie słuchawką.
Dużyrny wysłał pod wskazany adres kontrolnie radiowóz, po kwadransie usłyszał w radiu - potrzebujemy wsparcia, karetka, a raczej chłopaki z sekcji kryminalnej, i "trupiarka", tu faktycznie doszło do tragedii. Sytuacja przypomina scenę z filmu...
Po kilku minutach wkroczyli do mieszkania, na zewnątrz roiło się od policjantów w mundurach, taśmą z napisem: "policja" oklejono przejście na klatce schodowej - prowadzące do drzwi mieszkania nr 6. Ku oczom komisarzy Burzyńskiego i Łuski ukazał się okropny widok, martwego mężczyzny, przybitego do krzyża (oparty o ścianę). Miał on chyba symbolizować Jezusa? Trudno było myśleć inaczej, a na ścianie tuż obok krzyża widniał napis: "PAN chce waszego cierpienia, a ja je mu dam!".
To już trzecie tego typu zabójstwo zaznaczył komisarz Łuska.
No to już mamy seryjnego mordercę z oznakami szatanizmu? Dodał kom. Burzyński.
Spojrzeli po sobie - wiedzieli co to oznacza jak wiadomość uleci do prasy i innych mediów. Będzie panował strach i wielkie przerażenie, starali się temu zapobiec.

W mediach następnego ranka już o tym pisano (ktoś z policji najwidoczniej puścił wiadomość do dziennikarzy). "Seryjny morderca grasuje", "Psychopata z Biblią" - takie tytuły widniały na pierwszych stronach wszystkich dzienników. Media rozpisywały się na temat tych zbrodni, jedni nazywali go "synem szatana", inni zaś: "mesjarzem", "apostołem". I tak któryś z dzienników opisał całą sprawę na pierwszej stronie - nazywając seryjnego mordercę "Apostołem zła".

Minęło kilka dni, jednak nadal nic nie wskórano w sprawie "Apostoła". Nikt go nie widział, więc ciężko było ustalić co kolwiek na jego temat. Odciski pobrane z miejsc zbrodni - nic nie wskazały. Stworzono portret psychologiczny, ale to też nic nie dało. Mijały kolejne dni, a media robiły większy szum, po kilku tygodniach sprawa ucichła. Spodziewano się, albo kolejnego ataku z jego strony, albo całkowitego spokoju. Komisarze Burzyński i Łuska - pracowali nad tą sprawą, gdy nagle zadzwonił telefon przy biurku tego pierwszego. Podniósł słuchawkę i usłyszał: "nie zadawaj pytań, zanotuj adres - ul. Szewca 10/6, znajdziesz tam coś co Cie zainteresuje" - zanim zdążył o coś zapytać, ktoś się rozłączył - zlecono próbę namierzenia numeru, ale komisarze nie mogli czekać na wyniki tego działania, natychmiast ruszyli pod wskazany adres.

Po wejściu do mieszkania komisarz Łuska nie był wstanie się opanować, i wyleciał na klatkę schodową zwymiotować. To co tam ujrzał - przebiło wcześniejsze miejsca zbrodni. Na ścianach krwi było tak dużo, że wskazywało to na mord więcej niż jednego człowieka. Jednak znaleziono tylko jedno ciało - ofiara była w pozycji klęczącej, ręce miała z tyłu związane, w miejscu gdzie powinna być głowa, nie było nic... głowa leżała na oknie, skierowana "przodem" ku ulicy. Obok leżał jakiś klucz, okazało się - że jest to klucz do szafy. Komisarz Burzyński złapał klucz i otworzył nim szafę, skąd wyleciało drugie ciało - a raczej to co z niego zostało. Poćwiartowane, ręce wypadły osobno, tułów i głowa, która przetoczyła się przez pokój. Obaj komisarze spojrzeli na siebie z przerażeniem w oczach - to już była mocna przesada ze strony "Apostoła" tym razem zostawił coś więcej, niż tylko napis na ścianie (głosił: "nie potrafiliście ich skazać, więc ja wykonałem wyrok PANA"). Na biurku leżały zdjęcia obu ofiar, złapanych na gorącym uczynku, w momencie kiedy maltretowali kobietę. Po sprawdzeniu personali denatów, okazało się, że byli oni poszukiwani za gwałty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz