Apostoł Zła - J. C.
Rozdział II: "Miłość, wiara, przebaczenie".
"Niby
zwykłe spotkanie koleżeńskie, jednak gdy rozpoczeli rozmowę, nagle
potok słów, minuty leciało niemiłosiernie, lada się zorientowali, minęło
już sporo czasu, a im nadal było mało. Więc umówili się po raz kolejny,
jednak od tego spotkania dzielił ich tydzień, oboje powrócili do swoich
obowiązków, do swojego życia. Jednak ten stan był dla nich zbyt ciężki,
nagle ich umysły nie mogły przestać wytwarzać setek myśli - wspólnych
myśli, oboje zastanawiali się co ta druga osoba robi. W końcu poszła
wiadomość - niby zwykły sms. Zaraz potem telefon, i "przypadkowe
spotkanie w sklepie". Dziewczyna spojrzała na niego, sprawy potoczyły
się szybko - złapała go za rękę - przyłożyła do swojej piersi i
powiedziała: "czujesz jak moje serce bije?! To na Twój widok, widzisz
mój uśmiech? To też dlatego, że tu jesteś". Chłopak spokojnie przyjrzał
się dziewczynie po czym rzekł: "i co z tym zrobisz?!". Złapał ją za rękę
i pociągnął za sobą - dodał tylko "chodź, nie bój sie". Ruszyli przed
siebie, nagle zastrzymał się, rozejrzał nerwowo dookoła, spojrzał na
nią, potem znów wokoło, przytulił do siebie i powiedział: "o tak, tu
jesteśmy bezpieczni, tu jesteśmy sami. Tu jestem ja, i jesteś Ty. To tu
zacznie się nasze szczęście".
Dziewczyna mocno wtuliła
się w swojego "księcia" i rzekła: "daj mi to czego mi nikt nie dał,
pokaż mi jak się kocha, jak sie żyje, jak w życiu kroczyć dobrą drogą, a
pomogę Ci w każdym problemie, będę przy Tobie zawsze, czy zbłądzisz czy
nie. Będę Twoją żoną, kochanką, matką Twoich dzieci, dam Ci to co
zapragniesz". Nagle rozległ się szelest, i zza ich pleców pojawił się
wysoki, mocno zbudowany mężczyzna, po twarzy widać było - że młody nie
jest. Podszedł na tyle blisko, by młodzi zdołali go usłyszeć. Podniósł
głowę, zdjął kaptur, jego platynowe włosy, opadły na twarz, przeczesał
ręką włosy, przyjrzał się młodym, najpierw dziewczynie, potem chłopakowi
i rzekł: "Coś mi podpowiada, że to was szukam, mówią na mnie Apostoł
Zła. Ale nie lękajcie sie, nie czynie nic złego. Po prostu pokazuję
ludziom ich błędy, ich prawdziwą drogę. W przypadku błądzenia robię co
muszę, by takowych głupców ukarać".
Chłopak otoczył
ramieniem dziewczynę, zasłaniając ją przed obcym. Spojrzał mu głęboko w
oczy, były one tak ciemne, że wątpliwe by jego dusza była "czysta". Lecz
był on na tyle odważny, że nikogo się nie lękał - zapytał: "czego od
nas chcesz?!"
Apostoł zrobił krok w przód (dzieliły ich teraz
około dwa metry): "chce wam dać do zrozumienia, że to co robicie jest
złe, a zarazem dobre. Przysłano mnie by was nawrócić, ale... patrząć na
was - wiem, że robicie dobrze. Dlatego oszczędzę wam i dam wam jeszcze
coś". Podszedł do chłopaka - ten nawet nie drgnął. Wówczas Apostoł
dotknął jego ramienia: "Dbaj o nią, walcz zawsze na całego i do
upadłego. Nie pozwól by ktoś Ci ją odebrał, a dam wam sposobność - by
wymazać wasze grzechy, jakich się dopuściliście. Poza tym, uwierz mi -
że mnie nie znacie, ale wiem o was wiele i ta niewiasta jest warta
poświęcenia". Spojrzał na nią, i dodał: "A ty go nigdy nie zostawiaj,
wskaż mu właściwą drogę, kiedy zostanie zaślepiony pokusami, a odda za
Ciebie życie".
Cofnął się, założył kaptur, i poszedł w dal.
Jeszcze przez chwile go widzieli, nim zagubił się w ciemności...
spojrzeli na siebie oboje zaskoczeni. Wówczas jedno z nich - dziewczyna -
przytuliła swojego wybranka i powiedziała: "widziałam jak na niego
patrzysz, bardziej dzielnego nie chce, wiem - że dasz mi to co chce",
ucałowała go - on tylko odwzajemnił pocałunek (...)"
(c.d.n.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz